piątek, 23 lutego 2018

ROZDZIAŁ V

   Wreszcie przyszła zima, a ja myślałam, że to czas na wiosnę. 

Nie wychodzę z domu i testuje nowe produkty. Tym razem  przedstawiam wam Spray do łazienek Voiger.
   Co o nim myślę? Ma przepiękny zapach, który zostaje na długo, ale niestety jest mocno średni.
Tak jak poradził sobie świetnie z plamami od pasty, zaciekami i osadem, tak trudniejsze plamy niestety go pokonały. Dobrze czyści lustro i szkło. Myślę jednak, że jest wiele lepszych płynów niż ten. Jeśli miałabym kupić go ponownie, to raczej bym tego nie zrobiła. Mam o wiele większe wymagania i jedyne co mnie w nim urzekło to właśnie ten wyżej wymieniony, przepiękny i poziomkowy zapach.
    Jego działanie można zobaczyć na filmie poniżej, to są właśnie te "lżejsze" plamy, z którymi dał rade.
Moja ocena 4/10
ZALETY:
-Zapach
-Usuwa łatwiejsze plamy
-Nie szczypie w ręce
-Dobrze czyści szkło i lustra


WADY:
-Nie czyści plam, które są troszkę bardziej wymagające niż zacieki czy pasta do zębów



środa, 31 stycznia 2018

ROZDZIAŁ IV

          Nie lubię deszczu.

      Nienawidzę takich wieczorów, gdy siedzę sama w domu, za oknem panuje ciemność, a w dach na ostatnim piętrze bloku uderza deszcz. Wieje. Jest zimniej niż przy lekko minusowej temperaturze i słońcu. W takie wieczory jedyne co mnie ratuje to moje domowe spa :)
     Na twarz nakładam maseczkę, nogi wkładam w gorącą wodę, popijam ciepłą herbatkę i oglądam jakiś film. Czy może być coś lepszego? Chyba nie.
Do moich potrzeb idealnie wpasowały się produkty z BINGOSPA. Moja cudowna maseczka błotna z zieloną glinką ładnie oczyszcza pory, pozostawiając delikatnie wygładzoną buźkę, a kremowa kąpiel o zapachu czekolady z pomarańczą niesamowicie mnie relaksuje. To są chyba moje dwa ulubione produkty. Nie wyobrażam sobie gorącej kąpieli w zimny styczniowy wieczór bez płynu BINGOSPA.


   Przedtem nie znałam tej firmy, musiałam więc zaryzykować. Maseczka ma 150g, jest w prostej buteleczce z pompką (uwielbiam!), jest mega wydajna, bo nakłada się tylko cienką warstwę. Pomaga, widać, nie mam pojęcia jak z cerą w złym stanie, bo ja z moją nie mam wielu problemów :) Ma neutralny zapach, praktycznie nie widać jej na twarzy. Kosztuje ona około 13 zł, ja zamawiałam na stronie ekobieca.pl. Nie zapycha ani nie wysusza mi twarzy, dlatego właśnie ją lubię! Co mogę jeszcze powiedzieć? Że polecam, jesli ktoś chce urządzić swoje domowe spa w domu!
BINGOSPA oferuje nam wiele innych maseczek, niestety nie miałam okazji ich wypróbować. Jednak jeśli to się zdarzy, wtedy spokojnie będę mogła wypowiedzieć się także o innych.



ZALETY:
+neutralny zapach
+dość tania
+nie podrażnia
+nie wysusza
+ma super buteleczkę (z pompką!)
+działa!! (na mnie na pewno)


WADY:
Jak dla mnie brak :)

OCENA: 7/10


      Przejdę teraz do płynu 'KREMOWA KĄPIEL CZEKOLADOWA Z POMARAŃCZĄ'
Co o nim myślę? Skład co prawda ma jaki ma, dlatego nie używam go na co dzień (TYLKO GORĄCE KĄPIELE ZIMĄ), nie jest super naturalny, ma sls. Ale jako, że dodaję go do kąpieli nie robi mi to raz na jakiś czas różnicy :) Ma super zapach, naprawdę mega mocny! Ładnie się pieni, rozluźnia. Czy polecam? Jako tako, miałam wiele lepszych płynów, tu przekonuje mnie sam zapach, a to chyba zbyt mało, żeby uważać coś za super produkt :)


ZALETY:
+zapach
+ładnie się pieni
+ma dość spoko konsystencję


WADY:
-skład
-dość drogi jak na działanie (ok 13 zł)
-buteleczka, która notorycznie trzeba odkręcać metalową nakretką

4/10


          Czas iść zjeść kurczaka z frytkami, no bo po co mi to całe bycie fit?

czwartek, 25 stycznia 2018

Rozdział III

     Zima, zima i po zimie. Poszła tak szybko jak się pojawiła, nie odczułam jej w tym roku wcale. A szkoda, bardzo lubię słoneczne dni i iskrzący się na ziemi śnieg. Śmiechy dzieci, które słychać z daleka. Gdy ja byłam mała, śniegu było dużo, potrafiło przymrozić, a ja budowałam igloo. Teraz mogłabym ulepić co najwyżej bałwana, pod warunkiem, że zdążę.


   Jedyne co mi dokucza w takie dni to zimny powiew wiatru i mróz. Nie przeszkadza, dokucza. Moje ręce są na to zbyt wrażliwe. Najpierw skóra robi się sucha, potem zaczyna pękać, aż w końcu pojawia się krew. Mało co im pomaga, a to dość uciążliwe. Nienawidzę szczypania przy każdym myciu naczyń. Od bardzo dawna zmagam się z tym problemem testując różne kremy. Szukałam wielu opinii o wielu markach. Coś co nie wywoła u mnie uczulenia, nie tylko ładnie pachnie i nie jest za ciężkie.

   Po wielu spędzonych godzinach w internecie, nawet już nie szukając żadnego kremu, natknęłam się na reklamę. Był to krem do dłoni z Evree. Zaciekawił mnie, więc postanowiłam o nim trochę poczytać. Jego skład nie był okropny, a opinie dobre, więc przy okazji zakupów w Hebe postanowiłam go kupić. Pomyślałam "Kurcze, wszystko reklamowane jest takie drogie, więc to też będzie kosztowało majątek". Myliłam się, zapłaciłam za niego jakieś 8 złotych i stwierdziłam, że czas wypróbować. Moje ręce były wtedy w okropnej formie (Szkoda, że nie mam zdjęć, ale raczej nie fotografuje swoich dłoni ;) ) i niewiele mogłam dla nich zrobić.
Sam krem nazywa się INSTANTHELP, gwarantuje nam "natychmiastową ulgę dla mocno przesuszonej i popękanej skóry". Ma długotrwałe działanie i zawiera: glicerynę, masło mango, tlenek cynku i alantoinę.  Jest wydajny i dość tłusty, ale ładnie się wchłania. Ma neutralny zapach.
  Czy pomógł mi na moje dłonie? jest to jeden z lepszych kremów jakie miałam, ponieważ działa naprawdę od razu. Moja skóra bodajże po dwóch dniach nie była suche, dłonie przestały mi pękać. Samego super ultra nawilżenia skóry nie zauważyłam, ale najważniejsze, że mi pomógł. Smaruje nim ręce, gdy mam taką potrzebę i fajnie mi się sprawdza. Czy polecam? Tak, jeśli ktoś ma problem taki jak ja jeszcze niedawno to warto spróbować, krem nie jest drogi więc praktycznie nic się nie traci.


Zalety:
+Działa natychmiast :)
+Ładnie się wchłania
+Ma neutralny zapach
+Jest tani i ogólnodostępny (Rossman, Hebe itp.)
+Jest wydajny
+Nie obciąża skóry

Wady:
-Jest ciut za tłusty, i to chyba tyle :)

 A tak wygląda, jest to wersja 75ml, są też większe.


wtorek, 23 stycznia 2018

Rozdział II

        Jak kupować i nie zwariować? Nie da się, każdego czasem dopada szał zakupów. Buty, ciuchy, kosmetyki! Przecież to takie miłe uczucie kupić sobie coś nowego.
 Są miesiące, że i mnie to dopada. Nikt nie jest święty, czasem każdy lubi przekroczyć budżet. Na szczęście ja kupuje dużo, ale staram się przynajmniej tanio.
      Mam tylko jeden mały problem, dobry podkład, z dobrym kryciem, o dobrym odcieniu! Co rusz testowałam nowe podkłady, oczywiście te jasne. Jedne były tłuste, drugie za suche. W momencie, gdy wydawało mi się trafić idealnie, okazywało się, że krycie wręcz nie istnieje. Innym razem moje zmarszczki wokół oczu zaczęły żyć, wyszły na światło dzienne bardziej niż zawsze.
     Gdy w styczniu tego roku robiłam swoje kosmetyczne zakupy nie mogłam nic znaleźć, to już normalne. Opinie w internecie to nie jest najlepsze źródło do podejmowania decyzji. Ale trafiłam na coś interesującego.Mianowicie był to podkład polskiej firmy Pierre Rene.
        Dokładnie jest to Pierre Rene Skin Balance Foundation.
Kosztuje on od 20 do 30 złotych, w zależności od sklepu czy strony. Występuje on w 13 odcieniach, tyle znalazłam. Ja kupiłam numer 20 Champagne. I powiem szczerze, strzał w dziesiątkę, bo tak jak numer 21 jest o wiele ciemniejszy od mojej cery, tak ten jest wręcz idealny. Czy krycie ma dobre? Jak dla mnie bardzo, mam pojedyncze widoczne naczynka, wypryski i blizny, zakrywa je dość ładnie i to jedna warstwa! To pewnie jest tłusty i ciężki? A właśnie, że nie! Nie czuję go na twarzy, nie wchodzi w moje zmarchy! A to najważniejsze. Według mnie potrzebuje przypudrowania, ale ja lubię mat, a on dość mocno się błyszczy. Nie ściera się w ciągu godziny i nie widać go na twarzy, ma dość ładne wykończenie. Nie robi mi ciacha i się nie roluje, a to bardzo ważne. Fakt, wpada lekko w różowe tony, ale mi to nie przeszkadza. Ważne jest też, że nie ciemnieje i nie wyglądam jak umazana błotem albo jak po nieudanym solarium.
Jest w szklanej buteleczce, ma fajną pompkę i jest wydajny. Jedna pompka starcza mi na całą twarz. Nie mam pojęcia czy zostanę z nim na dłużej, może z czasem wyjdą jego wady, na razie ich nie dostrzegam. Może znajdę lepszy podkład, nie umiem przewidzieć. Jednak jeśli ktoś ma wrażliwą i mieszaną cerę, w dodatku jest bladziochem to polecam. Mogę spokojnie powiedzieć, że lubię ten podkład.  Owszem, były równie dobre, choć ilość tych nietrafionych i złych jest wiele większa, ale ten jest naprawdę przyzwoity, a zwłaszcza jak na swoją cenę. Czasem strzały w ciemno, jak widać, są trafniejsze.
.
Zalety:
+Jest wydajny, przez co starcza na wiele, wiele dłużej, i nie trzeba po miesiącu kupować nowego.
+Jest tani, naprawdę, ciężko o przyzwoity podkład do 30 złotych.
+Jest dostępny stacjonarnie, można go kupić w Naturze.
+Jest jasny odcień, co rzadko się zdarza.
+Nie waży mi się na twarz, nie roluje, nie wchodzi w zmarszczki i nic mi po nim nie wyskoczyło!
+Ładnie wygląda na twarzy, bo go nie widać.

Wady:
-Wpada troszkę w różowe tony, jednak dla neutralnej twarzyczki będzie okej.
-Jest w sumie tylko jeden ten jasny odcień i następny jest o wiele ciemniejszy
-Potrzebuje przypudrowania, jeśli ktoś nie lubi się błyszczeć za bardzo
-Przy swatchowaniu wypada troszkę ciemniejszy niż po nałożeniu na twarz (przy rozcieraniu nabiera jaśniejszego docienia)



Rozdział I

    Urodziłam się w lipcu, to była sobota. Z tego co wiem pogoda nie była najgorsza, świeciło słońce, ludzie byli szczęśliwsi niż dziś. Dziwne, od zeszłego tysiąclecia wszystko bardzo się zmieniło. A i technika zrobiła wiele kroków do przodu. Dzieci siedzą zapatrzone w telefony, telewizję, a zamiast przyjść po kogoś do domu, piszą na Facebook'u. Minęło niespełna 19 lat odkąd pojawiłam się na świecie, a i to nie jest dużo. Ale różnica światów przed 2000 rokiem i po jest kolosalna.


   Zastanawiam się skąd u mnie w urodzie ten chłód, jasna karnacja, przenikliwe, jasnozielone oczy, z natury jasno brązowe włosy. przecież ten brąz nie ma nawet ciepłego odcienia, jest szary i nijaki. Miliony różnych odcieni na głowie nie dały mi satysfakcji, nigdy nie umiałam zostać z jakimś na dłużej. Jednak w rudych włosach czuję się wyjątkowo dobrze, może wreszcie znalazłam idealny kolor?


   Ludzie patrzą na mnie jak na dziwoląga, przy wyjściach nie mogę odpędzić się od cudzych oczu na moim ciele. Co jest ze mną nie tak? Wyglądam jakoś inaczej, a może mam czółki albo inną anomalię w wyglądzie? Ubieram się tak jak mi wygodnie, myślę że czarny płaszcz czy dłuższa spódnica nie powodują zamieszania. Kolczyki? Nie, teraz ma je każdy, dzieci, dorośli, staruszki, mężczyźni, to nic nadzwyczajnego. Tatuaże? Przecież taka jest teraz moda! Jak można nie mieć choć jednego małego tatuażu? Mocny makijaż? Nie, na pewno nie, widuję czasem dwunastolatki w pełnym makijażu, a i na nie ludzie nie spoglądają. Ciężko powiedzieć, ale czasem to niekomfortowe uczucie ludzkich spojrzeń jest nie do wytrzymania. Cóż. taka chyba moja natura.


   Codziennie czuję jak moje życie upływa, przelatuje gdzieś pomiędzy palcami. Znajomi już dawno przestali rozmawiać ze mną o interesujących tematach. Oni idą swoją ścieżką budując na tym swój charakter i poglądy, a ja swoją. Niestety, w żadnym miejscu się nie krzyżują, nie są nawet blisko. Magiczne tematy, pogańskie święta, mitologiczne stwory? Oszalałam chyba, lepiej pogadać o dobrej imprezie szykując się na następną! Dobrze, że znam fanów gier komputerowych, ten temat nigdy nie zgaśnie. Nie to co książki, nie mam ochoty czytać o tym jak stworzyć dozownik w Minecraftcie i gdzie najłatwiej znajdę diamenty, nie chcę kolejnego romansidła, w którym na koniec wszystko będzie dobrze. a filmy? Czy kogoś interesują dobre horrory, które nie są przereklamowane ilością wyskakujących screamer'ów i nawiedzonych domów? Albo dramaty ludzi nie tylko chorych na raka, którzy znajdują swoją miłość. A może kogoś zainteresują dzieła Beksińskiego, Salvadora Dali albo chociaż Xaviera Degansa Nie, to nie sztuka, sztuką są nowe buty od Versace i sukienka od Gucci'ego. Ciężko żyje mi się z dzisiejszymi ludźmi, w dzisiejszych czasach.
  

   Dlaczego tak trudno znaleźć wśród moich znajomych kogoś z kim chętnie można się podzielić przepisem na dobre spaghetti? Wszędzie wegetarianie, weganie i osoby, które są dumne z usmażonej jajecznicy, a ja bardzo chętnie podzieliłabym się przepisem na mięso w coli i rozmarynie. Przyprawy? A po co? Sól i pieprz to wystarczająco, ewentualnie Vegeta. Jak wyjdzie mdłe to doda się Magi i tyle.
   

    Może po prostu zbyt dużo narzekam, oo to na pewno. Świat jest normalny, takie odludki jak ja zawsze czują niedosyt, a każde piwo ze znajomymi jest za gorzkie, przy każdym wyjściu jest zła pogoda i zawsze obcierają buty. Na szczęście jest piękny makijaż zrobiony specjalnie na wyjście do biedronki, efekt nudy.
Dobrze, że akurat nie pada deszcz.